Krytycznym Okiem – Dywanowe Opowieści

Od dawna nosiłam się z pomysłem czy też raczej potrzebą zmian w swoich wnętrzach. Wakacje jednak wyjątkowo szybko w tym roku zleciały, gości miałam sporo więc realizacja planów jakoś mi się obsunęła w czasie. Zresztą przyznam, że od przeprowadzki kilka lat temu remont jawi mi się jako ring na którym ja stoję w jednym rogu a w przeciwnym rzesza fachowców. Nie ma nawet potrzeby spotykania się na środku bo z marszu zostaję znokautowana. Chyba się ich boję od kiedy moje łazienka i kuchnia wpadły w łapy gangu hydraulików a wszystkie pomysły i koncepcje brutalnie zdeptane pepegiem firmy NIEDASIĘ. Wszystko co było moim zamysłem… się „niedało” zrobić.

Ale któregoś dnia, moje nerwy, przetarte jak sparciałe postronki wraz z moim ego sprowadzonym do parterowego poziomu przysłowiowej blondynki eksplodowały gdy po powrocie z pracy ujrzałam biegnącą przez całą długość kuchennej ściany, miedzianą rurkę. Owszem, miała ona sobie biec tą właśnie drogą ale dolnym a nie górnym torem wypadającym dokładnie15 centymetrów nad kuchennymi szafkami. Szlag mnie trafił i krew jasna zalała a ojciec chrzestny hydraulicznej mafii miał okazję poznać siłę mojego gniewu. Pod werbalną presją, okazaną dość głośno i dość niecenzuralnie, majsterkowicze, jak ich już teraz oficjalnie zaczęłam nazywać, jeszcze tego samego dnia stawili się z powrotem i do później nocy usuwali skutki swego niechlujstwa. Jednakże nie zmieniło to mej postawy wobec wszelkiej maści specmenów.

Ale, wracając do liftingu jakiemu postanowiłam poddać swoje gniazdko. Remoncik raczej leciutki był w planie. Skromniutkie tapetowanie, malowanie, wymiana mebli w salonie no i nowy dywan. Jakieś tam swoje wizje postanowiłam skonsultować z globalną wyrocznią czyli internetem. Przeszukałam udostępnione galerie prywatne. Zapoznałam się z propozycjami aranżacyjnych wariacji dekoratorów. Pooglądałam sobie oferty sklepów internetowych oraz strony traktujące o wnętrzach.

Znalazłam masę ciekawych pomysłów, które przy okazji zainspirowały mnie do dalszych zmian w mieszkaniu. Ale trafiłam też na totalne dywanowe gafy. Rzecz jasna o gustach się nie dyskutuje ale ja podyskutuję jednak o tym jak można zepsuć efekt czy też jak skutecznie oszpecić dywan.

Za mały

Zatem w jednej z prywatnych galerii trafiłam na cudnej urody dywanik. Znajdowało się tam kilka zdjęć a jedno z nich przedstawiało bardzo ładny, niewielki dywan o abstrakcyjnym wzorze. I tylko dzięki temu zdjęciu można go w ogóle zobaczyć gdyż na kolejnych, dywan całkowicie zniknął. Dosłownie zniknął, gdyż nie „załapały” się na niego nawet krzesła a całą krasę ślicznego dywanu zakrył stół, swoją drogą bardzo szykowny i elegancki. Efekt byłby fantastyczny gdyby jednak właściciele jadalni zdecydowali się na dywan w większym rozmiarze tak aby ładnie otaczał miejsce do spożywania posiłków a nie stanowił jedynie podkładkę pod stół.

Za duży

Inna znów galeria przedstawiała piękny dywan turecki… poupychany, powtykany pod meblościankę, wersalkę, fotele i inne sprzęty. No cóż, nie podobało mi się to wnętrze. Po co kupować dywan o określonym wzorze, charakterystycznym dla orientalnego wzornictwa, skoro ginie od pod meblami i traci tym samym swój wdzięk. Centrum dywanu, medalion zamiast znaleźć się na środku, został zastawiony wersalką i zgubił swą symetrię. Orientalny dywan posiada pewien rytm, zakłócając go raczej pozbawiamy go urody, niestety. Zastanawia mnie dlaczego właściciele, skoro chcieli zakryć podłogę od brzegu do brzegu nie zdecydowali się na wykładzinę dywanową lub chociażby dywan o bliżej nieokreślonym wzorze. Wówczas miałoby to sens.

Ni z gruszki, ni z pietruszki.

W jeszcze innej galerii trafiłam na wnętrze, którego właściciele, kupując dywan poddali się chyba impulsowi chwili. Pomieszczenie, najprawdopodobniej również był to salon, urządzone było w raczej tradycyjnym stylu. Meble w kolorze wiśni, ściany w beżu, zasłony również, nawet obrus na stole był w kolorze beżowym. Podłogę zaś okryto wściekle zielonym dywanem shaggy. Być może chciano dzięki temu uzyskać mocny efekt kontrastu, nie wiem. Nie pasował i całość wyglądała dość dziwnie.

Sporo takich perełek znalazłam ale na każdy spalony pomysł przypadało dziesięć bardzo ciekawych i jak najbardziej trafionych. Odwiedziłam stylowe wnętrza zdobione dywanami na ich miarę. Kolorowe pokoje dziecięce gdzie podłogi okrywały barwne fantazyjne dywany czy nowoczesne wnętrza strojne w efektowne kobierce spełniające oczekiwania współczesnych mieszkań. Daje się zauważyć, że ludzie wiedza jak mieszkać ładnie i gustownie.

Dzięki wirtualnemu spacerowi wiem już jak będzie wyglądać mój salon i jaki dywan będzie grzał moje stopy w chłodne jesienne wieczory.

Dodaj komentarz